MAGMA rozciąga się pomiędzy dwoma biegunami; na jednym znajduje się niemalże zwierzęca brutalność, przerastająca pod każdym względem np. płaski Heavy Metal i improwizacyjna anarchia. Na drugim stoi surowa formalnie, wyćwiczona w wielu latach pracy technika i muzyczny warsztat, rytmiczne bogactwo i kompozycyjnie rejestrowana w nutach wirtuozeria. Właśnie ten dysonans i przeciwstawienie "erupcji" emocjonalnych z intelektualną kalkulacją buduje to napięcie.


Blasquiz, Top, Graillier, Vander, Lockwood i Federow w roku 1976.

Pierwsze dwie płyty, podwójna "MAGMA-Kobaïa" i "1001˚ Centigrades" posiadają jeszcze duże wpływy jazzowe. Ale już tu słychać intensywnie kreowany Zeuhl. Rytm wszystkich utworów jest od początku ustalony przez VANDER'a z jego pulsującą techniką gry. Przeciętne struktóry rockowe nie mogą się mierzyć z tymi płytami pod rzadnym względem. Dokładnie skomponowana gra członków zespołu w swej konsekwencji przypomina muzykę teatralną, a być może nawet chóralną. To podobieństwo urzeczywistnia się każdorazowo w momentach zagęszczania tempa, by po chwili znowu złagodnieć i zatańczyć.

Zarówno agresywne, momentami deprymujące fragmenty, przeplatają się z częściami melancholijnymi. Określenie rock awangardowy, wibrująca muzakalność i pełnia akustyczno-elektrycznego brzmienia, daje nam wrażenie obecnej nieustannie przejrzystości. Ta dynamika wspiera ochotę do prezentacji się poszczególnych muzyków. Słychać to zarówno na płytach studjnych, jak i koncertowych. MAGMA dawała swoim członkom dosłownie "po kościach", wchodziła w materię. Jej skład ulegał stałym przetasowaniom i myślę, że nie nagrano nigdy dwóch płyt w tym samym składzie. Na pierwszych dwóch grał Francois "Faton" CAHEN. Jego niezaprzeczalne wpływy jazz'owe przeniósł on potem do swojego zespołu ZAO, w którym znalazł miejsce również Jeff SEFFER, Węgier z pochodzenia i wcześniejszy członek grupy TRIANGLE. Stałymi muzykami byli właściwie oprócz leadera Klaus BLASQUIZ i Stella VANDER. Louis SARKISSIAN grał w MAGMIE do "Köhntarkösz", a Teddy LASRY i Francis MOZE do "M.D.K.".


Christian Vander w latach 70-tych oraz w teatrze Bobino 1981.

Jak wspomina VANDER, jego śpiew miał być kontrastem do tego wszystkiego, co dawniej się słuchało; "PINK FLOYD i inni, którzy według mnie bujali w obłokach, nie grali muzyki. Jeśli o to chodzi, to nie wolno śnić, bo można przespać życie. Ja potrzebuję gwałtownych kontrastów i porywów, które otrząsną mnie z letargu. Tylko krzyk cię przebudzi, a nie szept. O to nam dawniej chodziło." A co sądzi VANDER o swoich melodiach?; "Ja ciągle poszukuję nowej melodii. Bez niej nic nie wychodzi. Począwszy od melodii można wszystko znaleść. Wystarczy nawet jej nie grać w całości, albo tylko ją zarysować - bo bez niej muzyka jest matematyką."

Rok 1973 to okres powstawania "Mekanïk Destruktïw Kommandöh". Pierwsza oficjalnie zarejestrowana wersja tego finałowego utworu z trylogii "Theusz Hamtaahk" to "Mekanïk Kommandöh" (wydana dopiero w 1989 roku na płycie). W składzie realizacyjnym znaleźli się Jean-Pierr LAMBERT na basie, Rene GARBER na klarnecie basowym i Jean-Luc MANDALIER na pianinie i organach. Wytwórnia płytowa A&M odrzuciła cały materiał, tłumacząc się trudnościami w odbiorze rockowej publiczności, zbyt spartańskim instrumentarium i prawie operowym podejściem do kompozycji. O dziwo VANDER otrzymał wolną rękę w dalszych eksperymentach i postanowił poszerzyć skład o wibrafon, xylofon, flet i jeszcze większy chór! W tym zestawieniu wprawdzie jego perkusja została bardziej schowana do tyłu, ale to co zaprezentowano, przeszło najśmielsze oczekiwania.  ( -> dalej)


MAGMA na koncercie w Bobino w 1981 roku.