CHRISTIAN VANDER

Urodzony 21.02.1948 roku w Paryżu, polskiego pochodzenia.    Sound Lihns '75

Z twórczością tego człowieka i jego dziwnego zespołu magma zetknąłem się po raz pierwszy jesienią 1981 roku, przy okazji prezentacji fragmentów płyty "Live'75" na antenie polskiego radia. Zaprezentowana tam muzyka zafascynowała mnie od samego początku, ale kontakt z nią był utrudniony. Nie mogę obiektywnie pisać o samej muzyce, ponieważ przygniata ona przypadkowego słuchacza swą perfekcją, potęgą i rzetelnością .


      Francuski Cygan polskiego pochodzenia, Christian Vander w latach 70-tych na
łonie natury w swej ulubionej, opowiadającej pozie, oraz okładka mojej ulubionej płyty z jego osobistą dedykacją.

Niniejsza Homepage o magma, SOFT MACHINE i pokrewnych zespołach - zaliczanych do tzw. nurtu "Zeuhl" albo szkoły "Canterbury", bazuje na mojej wieloletniej pracy biograficznej i współpracy wielu znanych mi osób. Zajmuję się tu szerokopojętą definicją muzyki określonej, tzw. awangardą rockową, albo art-rockiem. Artyści na niej opisani są wprawdzie różni sobie i odrębni, posiadają jednak zaskakujące kulturalno-społeczne podobieństwa.

Francuska, legendarna grupa MAGMA została założona w Paryżu w 1969 roku przez perkusistę Christiana VANDER'a. Jak głęboko sięga jego osobista identyfikacja z wymyśloną przez niego historią i filozofią o planecie Kobaïa dokumentuje cytat; "magma odejdzie, kiedy ja umrę". Dzisiaj, z perspektywy minionego czasu, wygląda wszystko stosunkowo trzeźwo. magma wprawdzie nie odeszła i jest dzisiaj aktywna, ale właściwie działa więcej na scenie, niż w studio, dając interesujące koncerty. Są one, w porównaniu z latami 70-tymi raczej kameralne, i publiczność, która się przez te wszystkie lata nazbierała stosunkowo nieliczna, ale za to bardzo wytrwała. Ja osobiście znam jednego z nich; nazywa się Alexander KRAUS z Wuerzburga, jeździł za MAGMą przez dwadzieścia lat po całej Europie i nagrywał wszystkie ich koncerty.

Wśród tak wytrwałych fanów można dziś odkryć długowłosych miłośników, słuchających muzyki ze łzami w oczach i kiwających głową. Byli oni zafascynowani trupą VANDERA od samego początku. Historia Kobaii nie jest już dalej opowiadana, a raczej wspominana lub odgrzewana na nowo, a jej wątki są w dalszym ciągu jeszcze wykorzystywane (np. w "Trilogie au Trianon 2000"). Te stare kompozycje cieszą się w dalszym ciągu powodzeniem i to nie tylko za sprawą słynnej już serii wydawniczej "Akt" z wytwórni płytowej 7th Records.


Turin '68 i Paris '69: Muzykowanie Vandera z Mel'em Waldron. Foto Charles-Roger Terdjan.

Dziasiejsza magma wtapia w stary, wypróbowany koncept również nieliczne, nowe kompozycje (min. "Ka Anteria", Joïa"), które wprawdzie nie są w stanie dorównać oryginałom minionej dekady, ale niezaprzeczalnie posiadają VANDERowski format. Ten mit wciąż żyje za sprawą starych, ale ponownie wytłoczonych płyt. Czy filozofia kobaiańska może być dzisiaj aktualna?

Magma to przecież gorący, ciekły stop z głębi skorupy ziemskiej i bardzo niebezpieczna materia, wchłaniająca wszystko, co spotka na swojej drodze. To również ale ogromna siła erupcyjna i wulkany (ten motyw znajduje się na okładce oryginalnego wydania LP "1001˚ Centigardes"), przeniesione w metaforze do ściany muzyczno-dźwiękowej. Pomysł ten jest w istocie stosunkowo oryginalny.

Grupa wczaśnie stała się kultem na arenie europejskiej, niestety z całym pozytywnym, jak i negatywnym efektem tego zjawiska, a egzystująca w oryginalnych kompozycjach planeta Kobaia była odtąd dla słuchaczy i samych muzyków poniekąd realnym zjawiskiem. Początkowo nieśmiała historyjka science-fiction z biegiem lat została rewelacyjnie skonstruowana; własny język, artykułujący się jak germański, bałtycki i słowiański wymawiany "od tyłu". Słowa, wymyślane przez VANDERA i BLASQUIZA, brzmią mocno akcentowane na początku i kończące się gwałtownie, jakby połknięte, piskliwe o mocnych "rrrrrr". Ten język brzmi niepowtarzalnie, artystycznie, już choćby dlatego, że nie podlegał rozwojowi kilkusetletniej tradycji, jak to bywa w przypadku pospolitej mowy międzynarodowej. ( -> dalej)


Plakat koncertowy z Brevannes '72, "Christian Vander" fanzin autorstwa Rafaela Kozuba '90, bilet koncertowy z Elancourt '90, "Christian Vander" fanzin wydawcy Wotre Music'90.