LUISENGARTEN - 2003
14.06.03
MAGMA wystąpiła w „Saalbau Luisengarten“
na drugim „Freakshow Artrock Festivalu“ w Wuerzburgu, Niemcy. Jak niosą
pogłoski MAGMA pracuje obecnie nad nową
płytą. Od niedawna posiada w swoim repertuarze kompozycję
"KA"
(Köhntarkösz Anteria), która jest już dostatecznie rozbudowana i
dojrzała i być może będzie stanowić podstawę tego wydawnictwa.
To CD miało być już gotowe w ubiegłym roku, ale jak to z
MAGMĄ bywa, projekty opóźniały się od
zawsze.
Magma na
koncercie festiwalowym w Luisengarten 2003. Od lewej:
Frédéric D’Oelsnitz, James McGaw, Himiko Paganotti, Antoine Paganotti,
Christian Vander, Stella Vander, Philippe Bussonet, Isabelle
Feuillebois oraz Emmanuel Borghi.
Muzycy właśnie wrócili z Ameryki, dali również dwa koncerty we Francji. O całym
tegorocznym festiwalu nie mogę dużo powiedzieć, gdyż jest on mi stanowczo za
długi i za dużo zespołów, żeby wszystko ogarnąć i pojąć. Dzień wcześniej, w
piątek 13.06 byłem w Strassburgu i tam widziałem MAGMĘ. To
był ich wspaniały występ i utwory nowego programu ("Zëss",
"K.A", "Ballade Slave" i "Theusz Hamtaahk") są coraz żywsze i dynamiczniejsze,
bardziej zgrane i dopracowane.
W sobotę wyruszyliśmy z przyjaciółmi do Wuerzburga
i zawitaliśmy na festiwalu dopiero wieczorem, gdzie właśnie grał ANGLAGARD.
Potem miała być MAGMA. Organizacja koncertu była chaotyczna
i występ opóźnił się do nocy, tak że technicy zacząli dopiero o 23:00
przebudowywać scenę i wnosić instrumenty (perkusja
VANDERA jak zwykle musiała zostać przybita do sceny). Sam koncert trwał
potem od 0:00 do krótko przed 2:00 i to też rzuciło swój cień, bowiem przez to
opóźnienie zrezygnowano z interpretacji "Theusz Hamtaahk", a to wielka szkoda.
Dla samych muzyków występ też nie odbył się bez
wyrzeczeń, gdyż ta estrada była po prostu dla nich za mała i oni nie mogli
zagrać w charakterystycznym i już od dawna prakrykowanym przez siebie
ustawieniu. Ale pomimo tego wszystkiego koncert był bardzo dobry, a dla
słuchaczy, którzy nie widzięli MAGMY wcześniej, z pewnością
pasjonujący.
Od lewej: Antoine Paganotti,
Christian Vander, Philippe Bussonet i na
drugim zdjęciu: Stella Vander, Christian Vander, Isabelle Feuillebois,
Philippe Bussonet oraz Emmanuel Borghi. Jak mi muzycy
potem donieśli, chętnie znowu powrócą do Wuerzburga (w którym czują się już jak
w domu), chociaż ubiegłoroczny występ w kościele św. Johanna (gdzie po raz
pierwszy zaprezentowali nową interpretację "Köhntarkösz")
bardziej im się podobał. Również współpraca organizatorska była tam lepsza.
W niedzielę grali jeszcze ONE SHOT (basista,
gitarzysta i pianista z MAGMY z innym perkusistą
-
Daniel JEAND'HEUR) i to był
pierwszorzędny Jazzrock, który zdrowo "namieszał" zgromadzonej publiczności w
głowach. Odniosłem wrażenie, że ci młodzi -uwalnieni z uwięzi
VANDERA- muzycy, potrafią wciągnąć i ponieść
słuchaczy własną, tak odrębną muzyką. Jeden utwór zabrzmiał ale jakby
zimprowizowany "Theusz Hamtaahk"!
Podsumowując całość, występ MAGMY
stanowi dla mnie również i w tym roku piękne przeżycie i to nie tylko dlatego,
że mogłem spędzić z muzykami dużo czasu. Kolejne wydarzenie to ich koncert z
symfoniczną orkiestrą w październiku w Nancy. Już umówiliśmy się na spotkanie,
ale póki co, nie znam jeszcze dalszych szczegółów.
Autor: Alexander Kraus, Wuerzburg, prywatna korespondencja.
Tym razem bez wokali:
Od lewej: Frédéric D’Oelsnitz, James McGaw, Christian Vander, Philippe Bussonet
oraz Emmanuel Borghi.
Ten wieczór troszeczkę mnie zirytował. Najpierw
odniosłem wrażenie, że MAGMA jest w złym nastroju (albo
wręcz zmęczona), a potem przypomniałem sobie, że mój aparat fotograficzny został
w Monachium i zdjęć nie będzie. Sam koncert był dziwny i zaczął się dopiero z
dwuipółgodzinnym opóźnieniem! Na wstępie był "Zëss", ale
jakby ociężale i powolnie. Być może to moje osobiste odczucie, gdyż spośród
wszystkich epickich kompozycji VANDERA "Zëss"
-powstały u schyłku lat siedemdziesiątych, a więc u zenitu sławy oryginalnej
formacji i już bez BLASQUIZA- najmniej mnie przekonuje. Jest on dla mnie w całej
objętości po prostu zbyt monotonny. Christian, który
tam tylko śpiewa (Antoine PAGANOTTI zastępuje go w dalszym ciągu na bębnach)
zdawał się mieć kłopoty z mikrofonem (albo statywem) i sprawiał wrażenie
nieskupionego, rozkojażonego.
Drugi w kolejności utwór to "K.A", w początkowych
jeszcze fazach lekko rozmyty (przede wszystkim A. PAGANOTTI nie był głosowo na
poziomie. Podczas występów 2001 i 2002 brzmiał wg mojej opinii znacznie pewniej
i mocniej), mniej więcej od połowy jakby się odmienił i nabrał rozmachu. A pod
koniec był wręcz wyśmienity.
No a potem bała "Ballade Slave", gdzie
VANDER przedstawia całą grupę i to publiczności się
podobało. Ta energicznie wykonana "wesoła" (jeśli można to u
MAGMY wogóle powiedzieć) kompozycja zachwyciła słuchaczy. Ale to już był
koniec, bo ta ballada, stanowiąca przecież integralną część występu, została
zadeklarowana na bis.
Moje
wrażenie: Wuerzburgskie koncerty 2001 i 2002 były lepsze i jak już wspomniałem,
nie należę do fanów "Zëss", nawet jeśli był on perłą
płyty z koncertu w Bobino. Teraz jestem ciekawy, co to dalej będzie z tą
legendarną grupą. Potym jak studyjna realizacja "KA" jest prawie gotowa,
życzyłbym sobie, że wydadzą płytę z nowymi utworami, gdyż repertuar koncertowy
tego wcielenia zespołu jest prawie wyczerpany. Tak więc nie obejdzie się bez
nowych impulsów. A na nową MAGMĘ czekamy już przecież ponad
15 lat. Autor: Udo Gerhards,
Monachium, prywatna korespondencja.
"Ooh, ooh Baby/Otis" SP'82
w drugiej wersji, "Merci" LP'82-84, "Les
Genies Du Rock: Magma - Art Zoyd"
Kompilation CD'93, "Floe Essi/Ektah"
SP'98. |