"GENERATION SANS FUTURE" - 1980

Gdybym ze wszystkich płyt miał wybrać jedną, tą jedyną płytę ART ZOYD, to zdecydowałbym się na "Generation Sans Future" wydanej w 1980 roku. Każdorazowo jest to ciężki wybór i z natury nierozsądny. Nierozsądność takiego działania tkwi w tym, że każda muzyka wymaga "swojego" czasu do słuchania, a konkretnie - odpowiedniego stanu psychicznego słuchającego. Wtedy jest idealny przekaz i właściwy odbiór.


Pierwsze wydanie, wznowienie winylowe, oraz nowe wydanie na 2CD tej płyty.

Nie ma muzyki idealnej, tzn. takiej, która by działała zawsze, bez względu na stan psychiczny słuchacza. Co prawda muzyka popularna jest traktowana jako taka, ale to dlatego, że ona nie potrzebuje swojego czasu, gdyż nie przynosi żadnych wartości i stąd nie potrzebuje stanu psychicznego. Wchodzi zawsze, albo jeszcze lepiej - nie potrzebuje "wchodzenia". Każda inna muzyka, a szczególnie Ta, wymaga tego zestrojenia twórcy i słuchacza. Dlatego tą muzykę trzeba słuchać wielokrotnie, ażeby niejako ją wybadać, doświadczać całego jej "mięsa".

"Generation Sans Future" to Ta Muzyka (!). Zaczyna się ona jak tajemna opowieść. Wśród szeptów, a później tajemniczych, rytualnych okrzyków rozbrzmiewają dźwięki oznajmiające nadejście. I rozpoczyna się opowieść i dzieją się rzeczy wielkie. Jest opowieść realna, nie wszystko jest białe i nie wszystko jest czarne. Jest też szarość i zadumanie. Jest też chwila oddechu i zabawy ( tej prwdziwej zabawy ).


Thierry Zaboitzeff gra na wiolączeli. W jego rękach instrument ten nie zawsze brzmi tradycjonalnie.

Jest dużo spraw i dużo historii. I nagle wszystko się kończy i wydaje się, że to niemożliwe aby teraz był koniec. Musi być coś jeszcze, jakiś finał, jakieś podsumowanie..., a to jest po prostu koniec muzyki, ale nie koniec jej działania. Ona zostaje i powoli wybrzmiewa.To wszystko zapisane jest abstrakcyjnym alfabetem muzyki i jej dźwięków. Muzyka symfoniczna, rock, jazz, pulsująca gitara basowa, ostre skrzypce i napastliwa trąbka...Forma muzyczna doskonale przelożona na treść którą ma unieść.

Jest to płyta ważna. I  dla tych, którzy widzą formę, tylko formę i dla tych, którzy widzą tylko opowieść. Jest to muzyka dla ludzi, którzy potrafią widzieć swoimi uszami. Nie jest to muzyka dla ślepych. Ta muzyka jest dowodem na to, że w soim wnętrzu człowiek ma nie tylko bebechy.


Jean Pierre Soarez ze swoją trąbką. 1980 rok.

Autor: H. Palczewski, "Informator ARS2" Nr.2 z marca 1989 roku.


"Recommended Records Sampler" 2Lp'82, "Les Espaces Inquiets" Lp'82 i "Le Mariage Du Ciel Et De l'Enfer" Lp'84 in zwei Versionen.