ZEUHL WÖRTZ

O UNIVERS ZÉRO słyszałem dwie opinie. Przeważają pełne zachwytu... Są też i przeciwstawne, których wartość merytorycznie można zawrzeć skrótowo w sposób następujący: UNIVERS ZÉRO gra zwykły symphonic-rock nawiązujący do tradycji KING CRIMSON, oparty o "fajerwerki" techniczne i pozbawiony wartości pozaartystycznych, "bezideowa" muzyka nastawiona na warsztat kompozytorski. Która z przedstawionych opinii jest bliższa prawdzie? Oczywiści pytanie to ma sens przy założeniu, że znalezienie prawdy jest możliwe. Myślę, że muzyka UNIVERS ZÈRO mieści się na styku obu opinii. Wykorzystując znakomity warsztat techniczny swoich muzyków, oraz doświadczenia formy "symfonicznej" realizuje jednak pewien program "pozaartystyczny" (...).


Czasopismo "Impetus" (Anglia) Nr.9 z 1978 roku poświęcone RIO.

Nie będę się rozpisywał o warsztacie muzyków. To po prostu słychać. Utwory UNIVERS ZÉRO to prawdziwy majstersztyk, ale nic po nim, jeśli jest on tylko popisem wygimnastykowanych palców i absolutnego słuchu. To, że słucham UNIVERS ZÉRO z gęsią skórką nie jest też tylko spowodowane myślowym powrotem do średniowiecza, do Hieronim'a BOSCH'a. Muzyka przyciąga moją uwagę przede wszystkim namiętnością. Każdy z nas ma swoje lęki, swoje niepewności, upadki, czarne rejony, każdy z nas ma swoje średniowiecze, dlatego myślę, że jest to muzyka na wskroś współczesna, która wykorzystując echa epoki minionej pozwala nam żyć teraźniejszością.

Problemy świata są ciągle takie same: dobro-zło, strach-radość... chociaż w różnych epokach miały one różne twarze. Muzyka UNIVERS ZÉRO jest zdecydowana i mocna, ekspresyjna aż do bólu, ale zarazem opowiadająca, chociaż wydaje się, że daleko zawędrowała od rocka, to jest to nadal rock nawet jeśli ktoś określi ją pogardliwie "symphonic-rock" a więc użyje słów, które aktualnie są bardzo niepopularne. Na pewno nie wszystkie płyty są aż tak wielkie i trudno jest postawić znak równości pomiędzy "Heresie" i "Uzed". Ale takie płyty jak "Heresie" zdarzają się rzadko i to też jest ich wartość!

Dla mnie wielką stratą było odejście Roger'a TRIGAUX, który stworzył PRESENT i nagrał płytę "Triskaidekaphobie" (co można przetłumaczyć jako "trzynastkofobia"), tuż zaraz po "Heresie", gdzie pełnił on obok DENIS'a rolę - jakby nie powiedzieć - przewodnią. On to właśnie podążał w swych kompozycjach za ponurym klimatem śmierci. Ale nie tylko tej ze średniowiecza, z historii, również tej naszej codziennie przeżywanej, kiedy umieramy ze strachu w wyniku codziennych problemów.  ( -> dalej)


"Crawling Wind" tylnia strona MLP '83 ,wznowienie na CD '01, oraz "Uzed" 'LP '84.